Jeszcze przed świętami
Bożego Narodzenia dotarła do mnie śliczna przesyłka, był to taki spóźniony
prezent na Mikołajki :)
Przesyłka zawierała upragnione lakiery hybrydowe wraz z lampą LED 9W czyli
jednym słowem zestaw startowy marki
Neess.
W zastawie oprócz lampy i lakierów znalazły się primer, baza, top,
remover, cleaner, patyczki, waciki bezpyłowe, pilniczki, polerka oraz folia do
ściągania hybrydy. Po dokładnym zapoznaniu się z paczką długo wahałam się, aby
samodzielnie przystąpić do pracy z tym pięknym zestawem. O pomoc poprosiłam
moją koleżankę, od ponad roku robi mi paznokcie.
Ponieważ chciałam mieć
eleganckie paznokcie na święta to jako pierwszy do testów wybrałam kolor czerwony nr 7549 o wdzięcznej nazwie „czerwony i wściekły”.
Przystąpiłyśmy do
pracy. M tak jak zawsze przygotowała moją płytkę do zrobienia manicure i
nałożyła primer, a potem bazę. Do utwardzania użyłyśmy lampy (mostka), która
była w zestawie. Jest to lampa LED 9W,
w której wg instrukcji wystarczy utwardzać warstwy przez 30-60 sekund. No niestety wg M baza nie była zbytnio utwardzona,
więc postanowiłyśmy wydłużyć ten czas o kolejne 60 sekund (łącznie 120).
Następnie przystąpiłyśmy do nakładania koloru i zaczęły się schody. Ten lakier
jest bardzo rzadki, spływał z płytki, a jak nakładałyśmy jego mniej to był
praktycznie przeźroczysty, nie chciał utwardzać się nawet po 120 sek, nadal był
bardzo klejący (wiem, wiem musi być ale nie aż tak, że nadal był prawie
spływający) w rezultacie zrezygnowałam z nakładania tego lakieru na okazję
świąt i odłożyłam to na inny dzień.
Do drugiego podejścia z
marką Neess wybrałam drugi kolor nr 7529 o ślicznej nazwie „fioletowa inspiracja”. Tym razem
postanowiłam spróbować sama, wszak to żadna filozofia malować paznokcie. Skoro
umiem normalnymi lakierami to i hybrydą dam radę. Przygotowałam płytkę
paznokcia tak, jak podpatrzyłam, jak robiła mi to M, nałożyłam primer, bazę i
utwardziłam. Następnie wzięłam lakier i przystąpiłam do malowania. Początkowo
szło mi to niezdarnie, ale im dalej tym lepiej. Ten lakier ma zupełnie inną
konsystencję niż wyżej wspomniany czerwony, jest gęściejszy i lepiej się go
kładzie. Nauczona poprzednim razem, że trzeba było dłużej trzymać rękę w lampie,
aby utwardzić lakier, to każdą warstwę utwardzałam 3 minuty. Byłam zmęczona
tymi czynnościami nie dlatego, że musiałam długo nakładać lakier, ale tym
utwardzaniem.
Lakier bardzo ładnie wyglądał
na paznokciach, ale po tygodniu z jednego paznokcia zaczął mi on odchodzić. Być
może przyczyną było nieumiejętne usunięcie skórek czy też ich zalanie, ale się
tym niezbyt zmartwiłam, bo przecież to był mój pierwszy raz. Najbardziej mnie
zaskoczyło to, że cały zszedł z paznokcia, nie urwał się w połowie i
do tego zerwał mi kawałek płytki. Od razu oczyściłam płytkę i nałożyłam odżywkę
regeneracyjną.
Po zdjęciu lakieru paznokci odczekałam tydzień i podeszłam drugi
raz do koloru czerwonego.
Tym razem też sama
wykonywałam wszystkie czynności. Lakier nakładałam bardzo długo ponieważ zbyt
gruba warstwa powodowała zalewanie skórek, i musiałam tak robić, aby nakładać
lakier jak najcieniej. Aby na paznokciach pojawił się ładny kolor musiałam
nałożyć jego 3 warstwy. Nie wiem czy
tylko ten czerwony jest taki rzadki, czy z innych marek też tak bywa, ale wg
mnie jest on zbyt lejący.
Wszystkie kosmetyki
mają jedną fajną zaletę: nie śmierdzą jak inne lakiery, nawet remover i cleaner
mają bardzo łany wg mnie kwiatowy zapach, dzięki czemu nikt nie wie, że akurat
malujesz paznokcie :P
Mam też małe ‘ale’ do topu
ponieważ, po nałożeniu topu i utwardzeniu go, a następnie przetarciu cleanerem lekko
matowieje, nie jest bardzo błyszczący. Dodatkowo lekko ściera kolor, który się pod
nim znajduje.
Ale znalazłam i na to sposób, kładłam dwie warstwy topu i po
wyjęciu ręki z lampy czekałam dłuższa chwilę, aby paznokcie dobrze ostygły i
dopiero wtedy przetarłam je cleanerem.
Podsumowując:
nie do końca jestem zadowolona z produktów tej marki. Ciekawa jestem, jak inne kolory
się utwardzają i zachowują na płytce paznokcia podczas ich nakładania. Lampa,
no cóż mogłaby jednak być trochę mocniejsza, bo jednak 9W to jest ciut za mało.
Ale jeśli macie ochotę
przetestować same lakiery marki Neess, zapraszam was do zajrzenia na ich
stronę, o TU
Pozdrawiam
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)
Staram się Was odwiedzać i również odwdzięczać się komentarzami na Waszych blogach