„Co wiesz o swoich sąsiadach,
oprócz tego, że palą papierosy na balkonie i co niedziela tłuką mięso kotlety,
a ci piętra wyżej przelewają kwiaty?
O anonimowości w
blokowiskach, samotności w kłopotach i poszukiwaniu bliskości, o chorobie i
uzależnieniach…
Jednym słowem o problemach,
które każdego z nas spotykają, ale nie zawsze dostrzegamy je u innych, za
ścianą. Komuś, może tuż obok, dzieje się
krzywda, ale nie wyrządzamy jej SAMI SOBIE... NIGDY.”
Jako dziecko mieszkałam
w bloku, aż do lat młodzieńczych. Mieliśmy fajnych sąsiadów, a szczególnie
sąsiadkę, która zawsze jak coś ugotowała to wołała mnie. Pamiętam, że
potrzebowałam butów na dyskotekę to mi pożyczyła, w sekrecie przed mamą, ale i
tak się wydało. Inna sąsiadka pilnowała nam psa, kiedy on uciekł, a my musieliśmy
iść do pracy czy szkoły. Były też sąsiadki-koleżanki, do których mama chodziła
na ploteczki i kawę. Kiedy sama już byłam dorosła i miałam już swoją rodzinę
też mieszkałam w bloku czy kamienicy (teraz mieszkam na wsi). Nie zawsze miałam
sąsiadów bo po prostu ich nie widziałam i nie znałam. Ale nigdy nie zapomnę
dwóch kobiet, które mi dużo pomogły kiedy mój najstarszy syn chodził do
przedszkola, a drugi dopiero co się urodził. Czemu Wam o tym piszę? Ponieważ czasem
nie wiemy nawet kto mieszka za naszą ścianą nie mówiąc o tych, którzy mieszkają
wyżej czy niżej od naszego mieszkania. Nie wspominam tu o mieszkaniu na wsi, bo
to już zupełnie inna historia.
Na taką refleksję
pozwoliłam sobie po przeczytaniu książki Anny M. Brengos „Sami
sobie nigdy”.
W książce jest trzech głównych
bohaterów:
On
– jest prawnikiem, dobrze zarabia, ale niestety jego małżeństwo się rozpadło.
Po rozwodzie wyprowadza się z mieszkania i zostawia je swojej byłej żonie, jej
partnerowi i swojej córeczce. Początkowo mężczyzna nie wie, że w mieszkaniu ciągle
dochodzi do burd i rękoczynów, a nawet nie domyśla się przyczyny przekładania,
przez byłą żonę, jego spotkań z córcią.
Ona
– Młoda kobieta, której serce odmawia posłuszeństwa i doprowadza to do kolejnych
wizyt w szpitalu. Niestety nie ma znikąd pomocy, ze wszystkim musi sobie radzić
sama. Pomimo, że ma wielu przyjaciół to są Oni zbyt daleko, żeby można było poprosić
o pomoc. Natomiast Jej brat jest ciągle zajęty swoim życiem, a u sąsiadów są
ciągłe awantury. W najmniej oczekiwanym momencie pojawia się On, który wyciąga do
niej pomocną dłoń, ale ta pomoc okazuje się być obustronna.
Ono
- mała dziewczynka, córka prawnika. Mała jest rozdarta pomiędzy rodzicami,
zastraszona, nieszczęśliwa i nie raz uderzona. Dziewczynka nie umie się odnaleźć
w zaistniałej sytuacji, pragnie tylko uwagi matki oraz chce mieć normalną rodzinę
czyli mama i tata, a nie wujek. Na swojej drodze spotyka anioła, miłą sąsiadkę,
która dwa razy ratuje ją z opresji.
W książce występują też
inni bohaterowie, są to dziadkowie dziewczynki, a rodzice matki.
Początkowo mieli pretensje do zięcia o zmarnowanie życia córce, ale z czasem
stają po jego stronie i pomagają w walce o lepsze jutro dla dziewczynki.
Kiedy zdawało by się, że
wszystko zaczyna się układać i iść ku lepszemu wtedy rozgrywa się kolejny
dramat …..
Jeśli jesteście ciekawi
jak toczyło się życie tej trójki i co się potem stało to zapraszam sięgnąć po książkę
wydawnictwa Lucky „Sami sobie nigdy”, bo książka naprawdę chwyta za serce.
Pozdrawiam
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)
Staram się Was odwiedzać i również odwdzięczać się komentarzami na Waszych blogach